Pogłoski dotyczące brytyjskiego systemu GNSS pojawiły się już kilka miesięcy temu, gdy jednym z punktów spornych negocjacji ws. Brexitu stał się program Galileo. Przypomnijmy, że unijni negocjatorzy nie chcą, by po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej kraj ten mógł uczestniczyć w przetargach na budowę i modernizację tego systemu. Co nad Tamizą budzi znacznie większe kontrowersje, UE nie chce dać Brytyjczykom dostępu do usługi regulowanej publicznie Galileo (PRS). Oferuje ona uprawnionym służbom w krajach członkowskich dedykowany szyfrowany kanał, który ma zwiększoną odporność na zakłócanie.
W wydanym w tym tygodniu oświadczeniu brytyjski rząd ogłosił, że przeznaczy z funduszu gotowości na Brexit 92 mln funtów na przeprowadzenie analiz, które pozwolą określić techniczne możliwości budowy własnego systemu nawigacji satelitarnej, a także harmonogram jego budowy. Wstępne założenia mówią, że rozwiązanie to ma być wzorowane na amerykańskim systemie GPS i oferować zarówno sygnał cywilny, jak i wojskowy.
Opracowanie analizy zostało powierzone UK Space Agency – na jej sporządzenie ma ona półtora roku. Przedstawiciele agencji podkreślają, że nawet jeśli Wielka Brytania nie zostanie wykluczona z programu Galileo i nie zdecyduje się na budowę własnego odpowiednika GPS, opracowanie takiego dokumentu przyniesie krajowemu sektorowi kosmicznemu wiele pożytku.
W komunikacie brytyjskiego rządu Greg Clark, sekretarz ds. biznesu, podkreśla, że krajowe spółki wnoszą istotny wkład w budowę Galileo. Wyłączenie ich z tego programu może więc oznaczać istotne opóźnienia oraz wzrost kosztów tego przedsięwzięcia. Z kolei Gavin Williamson – sekretarz obrony, podkreśla, że przestrzeń kosmiczna coraz częściej postrzegana jest jako potencjalny front przyszłych działań zbrojnych. Jeśli walka z tego typu zagrożeniami oznacza konieczność posiadania własnego systemu nawigacji, nie można dłużej zwlekać z decyzją o jego budowie - twierdzi.